Okna. Jarosław Modzelewski

Anda Rottenberg swego czasu poświęciła Gruppie oraz jej poszczególnym członkom wiele tekstów. W jednym z nich odnoszącym się bezpośrednio do postaci Jarosława Modzelewskiego krytyczka przywołała zrealizowany w 1987 roku w Galerii Dziekanka spektakl Chłodny jeleń w powidle. Podkreślając fakt, iż: W Gruppie nikt ról nie rozdawał, decyzje były wspólne i dobrowolne1, zwróciła ona uwagę na dyskretną funkcję suflera, którą wówczas wybrał sobie bohater tego szkicu – obok pięciu dynamicznych ekstrawertyków jeden spokojny introwertyk2. 

Jaroslaw Modzelewski wystawa w Arttrakcie

Sam artysta, zapytany przeze mnie o swój stosunek do tych słów, przyznaje im słuszność. Dodaje również od siebie: Tak, to była dla mnie dobra szkoła. Musiałem konfrontować się z osobowościami kolegów z Gruppy. I dzięki temu zobaczyłem, że ta ekspresja, której w swoim malarstwie unikałem, tworząc obrazy raczej w sposób konstrukcyjny, ona też we mnie jest i mogę szukać ścieżek do otwarcia się na nią1. Rzeczywiście, pod względem formy akceptację dla zindywidualizowanego, dynamicznego, podkreślającego rolę przypadku gestu malarskiego Modzelewski odnalazł, otwierając się później na możliwości, które niesie ze sobą technika tempery jajecznej. Równolegle jednak, obrazy twórcy stopniowo zyskiwały coraz wyraźniej odczuwalną wyciszoną, autorefleksyjną aurę – wynik coraz silniej dochodzącej do głosu z biegiem lat  introspektywnej natury malarza. Wszystkie te zmiany w twórczości Modzelewskiego dostrzec można w jego najświeższych pracach prezentowanych na wystawie Spotkanie z obrazami we wrocławskiej galerii Arttrakt. 

odzelewski uchodzi dziś za jednego z najbardziej wymownych malarzy codzienności. Portretując anonimowych ludzi umiejscowionych w banalnych sytuacjach i wykonujących zwyczajne czynności, wykształcił on zdolność sprowadzania obrazowanych scen do takiego poziomu ogólności, z którego – unikając patosu i idealizacji – wyprowadzić można uniwersalne i powszechne prawdy na temat człowieka i jego losu. Ta niezwykła umiejętność zyskuje tym bardziej dziś – w czasach, gdy w szeroko pojmowanej kulturze codzienność jest albo przesadnie afirmowana albo – częściej – spychana poza obręb widoczności. Wydaje się, że ten szczególny – bezpretensjonalny, ale i niepozbawiony głębi – sposób ujmowania prozaiczności życia jest pewną wypadkową artystycznych inspiracji Modzelewskiego. Mowa tu, jak pisała kiedyś wspomniana już Rottenberg, po pierwsze – o Andrzeju Wróblewskim z właściwą mu siłą wnikania w zagadnienia egzystencjalne oraz, po drugie – o Stefanie Gierowskim z jego nieodpartym poczuciem obowiązku ciągłego mierzenia się z problemami natury typowo malarskiej1. To z kolei znajduje odzwierciedlenie w samej metodzie, według której Modzelewski wybiera spośród momentów szarej rzeczywistości te zasługujące na sportretowanie. Jak podkreśla artysta: Muszą one zostać zobaczone przeze mnie jako okno, przez które widać coś więcej, nieść szerszą refleksję, posiadać w sobie pewien rodzaj kondensacji2. To coś więcej może być natomiast równie dobrze interesującym zestawieniem kolorystycznym, jak i intrygującym gestem otwierającym szerokie pole skojarzeń czy też przedmiotem kierującym myśli artysty ku przeszłości. 

Galeria Artttrakt obrazy Jarosława Modzelewskiego

Wszystko to wynika oczywiście z wewnętrznych, wielowątkowych podróży Modzelewskiego. Na przykład z prezentowanych na wystawie w Arttrakcie portretów Chłopaka z rybą przebijają fascynacje malarza Malewiczowskim Anglikiem w Moskwie czy Lorenzo Lippim i obrazowanymi przez niego historiami zaczerpniętymi z Księgi Tobiasza. W pracach tych obecne są też charakterystyczne dla twórczości Modzelewskiego, a rozbudzone miłością do literatury Josepha Conrada, motywy związane z wodą, która, jako przestrzeń weryfikująca ludzkie losy, od zawsze posiada pewien egzystencjalny wymiar. Poza tą gęstą siatką skojarzeń i odwołań, obrazy te stanowią po prostu rezultat stawianego samemu sobie typowo malarskiego wyzwania – jak najlepszego uchwycenia intrygującego gestu trzymania ryby, do którego wprawką był z kolei inny prezentowany na ekspozycji obraz – autoportret Człowiek z rurą.

Obraz Jarosława Modzelewskiego

Śledząc twórczość Modzelewskiego, dostrzec można, że autor z biegiem lat coraz silniej zanurza się w siebie samego i we własną przeszłość. I – z wykorzystaniem malarstwa – robi to różnymi drogami. Czasami przetwarza eksplorowane dekady temu na swoich starych płótnach motywy (Zasłony). Innym razem obrazuje inspirowane literackimi odniesieniami sceny za pomocą banalnych, ale i enigmatycznych przedmiotów-pamiątek zaczerpniętych wprost z własnej codzienności (Ludzie są ambitni, mściwi i pazerni (Hamilton)). Coraz częściej popada także w namysł nad upływem czasu oraz (spełnionymi lub niespełnionymi) oczekiwaniami wobec dnia jutrzejszego. Refleksje te znalazły ujście w otoczonych aurą wyciszonej zadumy portretach, w których nietrwałe artefakty dziecięcych zabaw – papierowe statki i samoloty – malarz umieścił w rękach dorosłych mężczyzn (prace Poleci oraz Popłynie). Wreszcie, przywołuje on konkretne wydarzenia z własnego dzieciństwa (Nie będę nosił butów na słoninie). Znamienny jest jednak fakt, iż decydując się na konstruowanie z tej dziwnej, ulotnej materii, jaką są wspomnienia, twórcy nie tylko chodzi o podejmowanie się autopoznawczych wyzwań, ale i o próbę zbadania intrygującej natury pamięci. Modzelewskiego interesują bowiem przede wszystkim te wspomnienia, które istnieją w nim w oddzieleniu od obrazu – wyłącznie jako wewnętrzne odczucia. W tym kontekście nadanie im formy i koloru jawi się jako zajmujące malarskie zadanie. 

Obraz Jarosława Modzelewskiego na wystawie w Arttrakcie
Obraz Jarosława Modzelewskiego na wystawie w Arttrakcie
Obraz jarosława Modzelewskiego na wystawie w galerii Arttrakt

Dążenia do wizualizowania tego, co pierwotnie istnieje poza sferą wizualną nie jest zresztą w twórczości Modzelewskiego niczym nowym. Od początku swojej artystycznej drogi malarz nierzadko w podobny sposób posługiwał się słowem. Taka praktyka mieściła się zresztą w ściśle zorientowanej na integrację obrazu z tekstem działaności Gruppy, o której Jan Michalski pisał niegdyś jako o nieustannym turnieju poetyckim1. Prezentowane w przestrzeniach Arttraktu najświeższe dzieła Modzelewskiego nie odżegnują się od eksplorowania językowej wynalazczości wypracowanej w latach działania kolektywu. Tytuły nadawane przez artystę jego nowym pracom niezmiennie podkreślają plastyczność słownej materii, która w bezpośrednim połączeniu z obrazem ujawnia cały swój kreatorski potencjał. Dlatego też twórca przypisuje im rozmaite funkcje. Tytuły bywają więc drogowskazami nadającymi dziełu emocjonalny klimat, funkcjonują jako imperatyw, kalambur, rozwinięcie lub dopowiedzenie, a w końcu – jako podstawowy bodziec i punkt wyjścia do zmaterializowania się obrazu. 
*
Nie bez powodu odnoszę się w końcowej części tego tekstu do kwestii rangi, jaką Modzelewski nadaje w swoich pracach słowu. Ono również – na takich samych zasadach, jak wizualizowane przez malarza kadry z codziennej rzeczywistości – musi zaistnieć w jego świadomości jako wspomniane okno, przez które widać coś więcej. Ale takich okien możemy odnaleźć w jego twórczości jeszcze wiele. A ostatnie lata artystycznej praktyki pokazują, że to szczególne okno, przez które Modzelewski może zajrzeć w głąb siebie, odsłania dla niego samego coraz bardziej interesujący widok.