Wystawa
08.11.2024 – 30.11.2024
FINISAŻ: 29.11 G.19:00
kuratorka: Ida Smakosz-Hankiewicz
ARTYŚCI I ARTYSTKI :
Dawid Czycz, Zdzisław Nitka, Jolanta Nitka, Jerzy Kosałka, Piotr Kmita, Izabela Kita, Marysia Kita, Piotr Butkiewicz, Małgorzata Kosiec, Joanna Rusinek, Grażyna Rigall, Patrycja Mastej, Katarzyna Frankowska, Michał Gątarek, Ryszard Górecki, Tomasz Koclęga.
YOLANTA NITKA NIKT
Czym są dla mnie plenery?
Plener to spokojne i wygodne miejsce, aby zająć się samą SZTUKĄ.
Mogę zająć się spokojnie zajęciem malarskim… Nie zabieram domowych obowiązków z domu ze sobą. Mam czystą i spokojną od tego głowę.
Bycie z innymi Artystami skłania mnie do refleksji, czy ja też tak myślę jak Oni? Czy podobnie postrzegam świat? A może jestem dziwakiem? Jak wypełniają swoje zadania kreatywne inni twórcy? Czy sztuka w dzisiejszym świecie nadal jest potrzebna i ważna? Czy to już SZTUKĘ przejmie sztuczna inteligencja? To dzielenie się odczuciami. Plener właśnie daje tę przestrzeń.
W czasie trwania pleneru mamy zaproponowane i zorganizowane wartościowe wydarzenia jak wspólny wyjazd do muzeum i poznawanie okolic.
Końcowa wystawa, czyli wernisaż, jest dla mnie zawsze INSPIRACJĄ innymi dziełami.
PATRYCJA MASTEJ
W swojej twórczości oscyluje pomiędzy eksploracją świata wewnętrznego i zewnętrznego. Ten wewnętrzny dotyczy obserwacji przepływu emocji i wibracji kolorów w ciele – zewnętrzny bardzo mocno czerpie z komunikacji z naturą w szczególności światem roślin.
Pobyt na plenerze stwarza idealne warunki do przemieszczania się pomiędzy tymi przestrzeniami, a bogactwo otaczającej przyrody w znaczący sposób zasila nieprzewidywalność „wyrastających” w trakcie malowania form i kształtów.
Możliwość spędzania tak wspaniałego czasu z innymi artystami jest dla mnie bezcennym, niezwykle zasilającym doświadczeniem. W trakcie pobytu panują idealne warunki pozwalające na łączenie intymności w tworzeniu z celebracją wymiany wiedzy i radości z innymi. Wymiany niezwykle karmiącej, autentycznej, motywującej i co najważniejsze realnie owocującej nowymi projektami.
ZDZISŁAW NITKA
Uczestniczenie w plenerze jest dla mnie dużym wyzwaniem, rodzajem przetrwania, ponieważ nagle znajduję się w miejscu gdzie powinno się malować, a zatem istnieje jakiś przymus pracy w określonym przedziale czasu. Również sytuacja znalezienia się w miejscu pozbawionym własnych „przedmiotów”, z których korzystam podczas malowania takich jak szkicowniki, książki, muzyka, znana mi przestrzeń itp., nagle jest się tego pozbawiony. Z drugiej strony, ten czas artystycznego eksperymentu ma również swoje dobre oblicze, ponieważ poddaję się wówczas zupełnie nowym bodźcom; uzupełniam lub poszerzam własną kuchnię twórczą poprzez spotkania z innymi artystami i wspólne dzielenie się malarskimi doświadczeniami. Ważne jest dla mnie również penetrowanie terenu w którym plener się odbywa, w tym wypadku jest to Podkarpacie, ziemia pstrągowska i strzyżowska; zatem zgłębiam tutejszą historię, zwiedzam małe miasteczka, ich zabytki i zapomniane cmentarze, żeby później opowiedzieć o tym na obrazach innym osobom.
IZABELA KITA
Pstrągowa jest moją ukochaną krainą.
Każdego roku u schyłku lata, na dwa, przeważnie słoneczne tygodnie staje się naszym domem i miejscem pracy. Staje się też miejscem błogiego, beztroskiego wypoczynku w oderwaniu od codziennych spraw.
To odpoczynek bardzo aktywny, dynamiczny i niezwykle twórczy. Wszystko, czego doświadczę w czasie pleneru będzie miało wpływ na to, co pokażę na podsumowującej go wystawie.
Wchodzimy w podkarpacki pejzaż, chłoniemy zapach, światło, kolor, niecodzienne sytuacje. Zawsze coś mnie zaskakuje i olśniewa.
Przyjeżdżam z jakimś wstępnym planem w głowie, z powakacyjnymi wrażeniami, w trakcie rozpoczętego cyklu malarskiego. Od tego zaczynam pracę tutaj. Plan szybko się zmienia i pod wpływem wszystkiego, co mnie tutaj spotyka, ewoluuje.
Tak ewoluował cykl Robótek ręcznych, kiedy w czasie naszej wizyty w winnicy ktoś wskazał białą siatkę, chroniącą dojrzałe grona przed ptakami, mówiąc: zobacz, to twój obraz! Robótki zyskały nową tonację i całkiem nowy kontekst.
Tegoroczna seria 100%wool powstała po dniu spędzonym w sanockim skansenie, gdzie tuż obok nas przemieszczało się zbite w jeden organizm stado owiec. Wyglądało jak jak wielka, wełniana chmura na bardzo wielu nogach.
Z opowieści pana G (pseudonim naszego Gospodarza) powstały kolejne stada, cykl Truflarzy i Rykowisko. Choć żaden szanujący się malarz nie marzy o wejściu w ten temat, ja zapragnęłam.
Każdy kolejny plener jest początkiem czegoś nowego w mojej twórczości. Pobudzająca jest sama ciekawość, co tym razem się wydarzy. Uważnie przyglądam się i czekam na to, co mnie zaskoczy, zachwyci, poruszy.
Doświadczenie absolutnej beztroski, jaką mamy szczęście tu przeżywać, wyzwala nadzwyczajną radość tworzenia. Dlatego prace powstające w czasie pleneru różnią się od tych, namalowanych w domowych warunkach.
Nie byłoby tej błogości bez poczucia jedności i bezpieczeństwa. Odczuwamy tu coś w rodzaju wspólnoty. Każde z nas ma swoją przestrzeń, ale przez cały czas jesteśmy razem. To najcenniejsze i najbardziej inspirujące chwile. To nie są rozmowy przy stole. Jesteśmy ciągle w akcji, obserwujemy się na wzajem przy pracy, wiele razem przeżywamy, wiele się wydarza.
Każda kolejna edycja pleneru wiąże się z innymi przygodami, każda ma jakiś wątek przewodni, słowo klucz. Nie jest to narzucony nam przez kuratora temat ale coś, co powstaje bardzo naturalnie i wynika z sytuacji. Jest znanym tylko nam szyfrem. Kodem, który później powtarza się w tematyce, motywach, kolorze czy tytułach obrazów.
Miejsce i ludzie. To dwa najważniejsze czynniki mające wpływ na moją twórczość w czasie zwanym Artmeeting.
MAŁGORZATA KOSIEC
Słowo „plener” już dawno straciło swoje pierwotne znaczenie czyli malowanie w naturze. Należało by stworzyć nowe określenie (choć, dajmy na to, obóz malarski może nie brzmi najlepiej) na wspólny pobyt w jednym miejscu i czasie, uwieńczony wernisażem prac.
Ja „robię swoje”, jedyne co dostosowuję do okoliczności to tempo pracy (na absolutnie szalone) oraz minimalnie uproszczoną technikę malarską, która w warunkach pracownianych zajmuje mi rozległą przestrzeń czasową i mentalną. Żartobliwie mogę stwierdzić, że największy wpływ na moją twórczość podczas plenerów ma pogoda – przy technice olejnej jest to schnięcie, przechowywanie obrazów i materiałów itd. Dodam, że w Pstrągowej całą moją pracownią, i to perfekcyjnie zorganizowaną, jest balkon.
Po ukończeniu akademii, plenery są właściwie jedyną okazją do pełnego „zanurzenia” towarzyskiego w gronie innych twórców. To doświadczenie bezcenne, informacyjne, stymulujące, rozrywkowe, bywa też, że niełatwe emocjonalnie. Mieszają się różne typy psychologiczne i artystyczne, i tak jak w domu „Wielkiego Brata” z tą czy inną osobą „mam mniejszy kontakt”. Ważne, żeby potraktować to jako dodatkową lekcję życiową. Bo plener to nie tylko zadania artystyczne, ale przede wszystkim piękno i wyzwanie kontaktu z drugim człowiekiem, z innym twórcą.
Adres
ul. Ofiar Oświęcimskich 1/1
50-069 Wrocław
Godziny otwarcia
Wtorek - Piątek: 14:00 – 18:00
Sobota: 11:00 – 15:00